Sprawa tak samo indywidualna jak notatki czy rodzaj planu. Lepiej mieć niż nie mieć, ale jak nie potrzebujesz to te pieniądze można inaczej spożytkować, gdyż zwykle jest to kosztowny interes.
Kursy? Indywidualnie? Grupowe? Wszystko zależy od tego, co jest Twoją piętą Achillesową i jaki tryb nauki preferujesz. Ja osobiście polecam korepetycje, chociażby dla samej świadomości, że jak czegoś nie rozumiem to za tydzień/dwa tygodnie spotkam się z kompetentną osobą, która mi to wyjaśni, pokaże przykład w książce i podyktuje krótką notkę z nowej wiedzy do zeszytu. Kursy i zajęcia grupowe raczej ograniczają tę możliwość, jednak pytania co do zadań można zadawać też na grupach na Facebooku, forach, czatach – również na nich są kompetentne osoby, które wyjaśnią pewne zagadnienia i to za darmo.
Jak nie popełniać błędów na maturze
Odpowiedź: nie da się. Wszyscy błędy robiliśmy, robimy i będziemy robić. Nawet, jak się uda przez jakiś czas być bezbłędnym, błędy czyhają wszędzie. Więc jak zminimalizować ich liczbę, SZCZEGÓLNIE podczas matury?
Po pierwsze, czytaj wszystko naprawdę ostrożnie i uważnie. Warto podczas przerabiania zadań wyrobić sobie nawyk czytania szybkiego, ale z pełnym rozumieniem. Wbrew pozorom, to maturalne 180 minut to nie jest ani za dużo, ani za mało. Wyrobiłam sobie ten nawyk podczas robienia zadań, dzięki czemu mogłam „szybko” przebrnąć przez zadania teoretyczne, a obliczeniówki zostawiłam sobie na później (w tym roku było ich wyjątkowo dużo). Nie martw się, jak uczysz się już 3 miesiące i nie widzisz poprawy w tempie – to przyjdzie wtedy, kiedy się tego najmniej będziesz spodziewał.
Po drugie, po zrobieniu arkusza i sprawdzeniu go zgodnie z kluczem (warto być dla siebie surowym) zakreśl na kolorowo/zaznacz zakładką zadanie, w którym dowiedziałeś się czegoś nowego/wiesz, że byś na to nie wpadł. Podczas comiesięcznego przeglądania zadań problematycznych (zajmie to mniej, niż Ci się wydaje) wrócisz do niego i odnowisz sobie ścieżkę rozumowania, co ułatwi zapamiętanie Ci danej rzeczy.
Najważniejsze
Trzecią sprawą, chyba najbardziej czasochłonną z podanych, jest prowadzenie zeszyciku. Nie musi być obszerny, format np. A5, parędziesiąt kartek. Ja kupiłam taki kółkowy. Podzieliłam go tak, aby na każdy dział było parę wolnych stron (na działy bardziej obszerne zostawiałam więcej). To miejsce jest po to, aby segregować „błędy” z arkuszy. Jeżeli nie pamiętałeś kolorów roztworów z jonami żelaza, dodajesz krótką notkę do działu „Pierwiastki” o tychże kolorach. Itp. Itd. Od razu widać, po zrobieniu paru arkuszy, z czym jest największy problem i co trzeba sobie jeszcze do głowy wtłoczyć.
Sposób ten wymaga poświęcenia trochę czasu, jednak w jego wyniku powstaje Twoje indywidualne, osobiste kompendium rzeczy z którymi masz problem (tudzież już go nie masz, ale warto mieć na uwadze i powtarzać pewne rzeczy). Idealne na parę dni przed maturą, aby swobodnie przewertować zagadnienia, które mogą być problematyczne. Poniżej umieszczam przykładową grafikę, która pokazuje schemat jak MOŻE wyglądać fragment takiego notatnika. Niekiedy jest to po prostu wycinek z klucza, czasem własny skrót myślowy.